- Chodzi o to, żeby zmienić obecnie panujące wyobrażenie o zwierzętach. Na pozbawione wyższości i przemocy. Powinniśmy się bardziej wsłuchiwać w ich instynkty - mówi Renate Jett, grająca główną rolę w spektaklu "Kotlina" wg powieści Olgi Tokarczuk, w reżyserii Agnieszki Olsten, w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu.
Renate Jett: - Chwilę przed twoim przyjściem miałam spotkanie z gołębiem. Adam Radecki: Coś mówił? RJ: - Nic. Po prostu podszedł do mnie i na mnie spojrzał. Nawiązaliśmy kontakt. AR: Nie przestraszyłaś się? RJ: - Absolutnie nie. AR: A gołąb? RJ: - Również nie. AR: To spotkanie było udane. RJ: - Trudno w to uwierzyć, ale pewnego razu nawiązałam kontakt z muchą. To zdarzyło się tylko raz, wiele lat temu. W Wiedniu. Pewna mucha podążała za mną przez kilka dni. To było niesamowite. AR: Może uwiódł ją twój zapach? RJ: - Możliwe. Nigdy tego nie zapomnę. Opowiadasz o tym jak o romansie. - (śmiech) Bez przesady, ale było w tym coś niesamowitego. Jest we mnie coś takiego, co sprawia, że rośliny i zwierzęta czują się dobrze w mojej obecności. A ludzie? - Ludzie też. Staram się być w kontakcie z moim otoczeniem, niezależnie od tego, jak wygląda i kto lub co się na nie składa. Wszystko jest dzisiaj wyobcowane. Wszyscy i wszystko st