Wrocław za trzy lata będzie Stolicą Kulturalną Europy, a wyraźnie ktoś tam nie ma czuja. Siedzą ci niby-animatorzy przy biurkach na ul. Mazowieckiej 17, jak jacyś carscy czynownicy, papiery z kupki na kupkę przekładają zamiast choćby promować lokalnych twórców, pokazywać ich osiągnięcia, a jest ich cała długa lista, bo mamy na Dolnym Śląsku wielu wspaniałych artystów - pisze Krzysztof Kucharski w Polsce Gazecie Wrocławskiej.
Przywitałem Państwa starym zawołaniem polskich skautów, które przejęli potem harcerze. Sam pod koniec lat pięćdziesiątych meldowałem się na zbiórkach na podwórku IX LO: - Czuwaj! Ćwik Krzysztof Kucharski melduje się na zbiórce. W tamtych latach były trzy stopnie, które się po kolei zdobywało po kolei w ciągu paru lat wtajemniczeń: młodzik, wywiadowca i wspomniany w meldunku ćwik. Owe wtajemniczenia były konkretnymi, bardzo przydatnymi bardzo umiejętnościami. Na przykład harcerz w miejscu swojego obozowania powinien umieć wybudować latrynę. Teraz "obozuję" na Krzykach we Wrocławiu i uczciwie przyznaję, że w okolicznych terenach zielonych zwanych parkami żadnej latryny nie wykopałem, choć może by się i przydała, bo miejskich toalet zbyt wiele nie ma. To harcerstwo, do którego wciągnął nas z Wojtkiem Jankowiakiem nasz nauczyciel historii - Marian Wojciechowski, było wspaniałą młodzieńczą przygodą, a harcerskie obozy w Wisełce nad morz