"Cztery tony podłogi" w reż. Olimpii Poniźnik-Burczyk w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Aneta Szeliga w Metrze.
"Moja rata świadczy o mnie" - mówi bohater monodramu "4 tony podłogi" - zabawnie gorzkiej refleksji nad kondycją współczesnego człowieka, uginającego się nie tylko pod ciężarem tytułowej podłogi, ale przede wszystkim pod brzemieniem kredytów, małych ambicji, niskich zawiści i małżeńskich rozgrywek. Czterdziestokilkuletni Stanisław to typowy słoik - wiele lat temu przyjechał do stolicy z zapadłego prowincjonalnego miasteczka, powoli piął się po szczeblach życiowej kariery - zdobył pracę w korporacji - ma takie stanowisko, oczywiście w języku angielskim, że nie mieści się na wizytówce, mieszkanie na Mokotowie, domek na wsi, a przede wszystkim żonę, która przecież nigdy się nie kłóci, a jedynie wyjaśnia, dlaczego ma rację, oraz wie lepiej, jaką jajecznicę Stanisław lubi na śniadanie. Staś i Nel - mówi o ich związku główny bohater - małżeństwo emocjonalnej pustyni, zagubione w życiowej puszczy. Akcja sztuki zawiązuje się w chwili,