Przesłanie: Teatr Narodowy chce być pierwszym teatrem Polski i pod nową dyrekcją wziął z miejsca takie tempo, by temu zadaniu jak najprędzej sprostać. A jego główny reżyser Krystyna Skuszanka postarała się, by ją nazwać najodważniejszym z polskich inscenizatorów, i na inaugurację nowego etapu w życiu TN przedstawiła najdziwniejszy dramat polskiej szkoły romantycznej "monologię" (tak swój utwór autor określił) "Zwolon" Cypriana Kamila Norwida. Wydarzenie teatralne? Na pewno tak. Wielka rewizja na parnasie polskim? Niestety, nie. Teatr zrobił wszystko chyba, co mógł, by wskrzesić zmarłego, który kazał się żywcem zamurować. Lecz prawa natury są nieubłagane. Trzeba więc o tym świetnym, choć arcydziwnym wydarzeniu pomówić tak otwarcie, jak temat tego wymaga. Przedstawienie jest piękne i Skuszanka znowu pokazała w nim swoją klasę reżyserską. Oglądałem "Zwolona" dwukrotnie, i oba razy z niesłychaną uwagą: ale jako, bądź co bądź, zawod
Tytuł oryginalny
Czterdzieści i cztery
Źródło:
Materiał nadesłany
"Perspektywy" nr 22