Bronisław Wrocławski znów w doskonałej formie i znakomitym monodramie. Albo inaczej: znów, jak zwykle, utalentowany, doskonale przygotowany, perfekcyjnie panujący nad tekstem, nienaganny w rzemiośle, poruszający swą grą. Eric Bogosian, jak to zwykle bywa u amerykańskich twórców, w "Czołem...", podobnie jak we wcześniejszym "Seksie, prochach i rock'n'rollu", natrząsa się z ułomności maluczkich, obnaża ich niedoskonałość - głównie tę intelektualną, wreszcie demaskuje bezmyślność w relacjach ja - reszta świata. Jako na sztandarowy egocentryzm, wskazuje Bogosian nasz stosunek do słabszych. Najprościej zilustrować to na przykładzie osób starych i głodujących w Etiopii dzieci. Wykrzykuje zatem Bogosian to, co często sami przed sobą boimy się wyznać i jako człowiek i artysta czuje się rozgrzeszony. Bo oto on wypowiedział, nazwał po imieniu, nakazał refleksję. Jednak czy wszyscy ludzie muszą żyć wszystkimi problemami świata? To nie
Tytuł oryginalny
Czołem wbijając gwoździe w podłogę
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Łódzki-Wiadomośći Dnia nr 82