"Człowiek z Oklahomy" Lukasa Lindera w reż. Teatr im. W. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Robert Kordes w Życiu Kalisza.
Jest taka stara zasada w sztuce - przede wszystkim nie nudzić. Nieobecny ojciec i nadopiekuńcza albo nadpobudliwa matka to problem dotykający bardzo wielu rodzin. Gdyby ludzie nie mieli większych problemów, ich życie byłoby nudne jak "Człowiek z Oklahomy". A przecież nie jest. Niestety, gdyby sądzić po najnowszym spektaklu kaliskiego teatru, jednak jest. Już nie pamiętam, kiedy poprzednim razem aż tak się wynudziłem. Biadolenia na temat, że tatusia nie było, a mamusia mnie nie kochała, są zwietrzałe prawie od wieku, gdy swoją twórczość rozwijał Zygmunt Freud. Freud był monomanem, czyli człowiekiem opętanym tylko jedną ideą. Był przekonany, że kobietą, z którą najbardziej chciałby iść do łóżka, jest jego matka. I że mężczyzną, którego najbardziej chciałby zabić, jest jego ojciec. Trzeba być mchem albo porostem islandzkimi, żeby podzielać poglądy Freuda. Niestety, Lukas Linder, człowiek młodszy ode mnie o 21 lat i uchodzący za cz