- Elżbieta się we mnie narodziła, ona jest we mnie. To jest tylko i wyłącznie moja Elżbieta, nie tworzyłam czegoś na wzór Cate Blanchett czy Glendy Jackson. Tak samo jak "Kalina" to nie była już Kalina Jędrusik, tylko moja Kalina - mówi KATARZYNA FIGURA, aktorka Teatru Wybrzeże w Gdańsku.
Jako królowa Elżbieta Tudor [na zdjęciu - w spektaklu "Maria Stuart"] mówisz, że przyszłemu mężowi oddałabyś swój najdroższy klejnot... wolność. Czym jest dla ciebie wolność? - Jest wszystkim. Jest w niej wolność wyboru, miłość, cała istota życia. Teraz jesteś wolna? - Cały czas do tego dążę, myślę, że na tym polega życie każdego z nas [moja rozmówczyni wskazuje morze, nad którym spacerujemy]. Zobacz, to jest wolność. Dopiero to odkrywam. Dzisiaj się obudziłam, otworzyłam okno i usłyszałam szum morza. Jaka miałaś pierwszą myśl popremierowego poranka? - Angielską, w końcu grałam angielską królową [śmiech]: glorious day! Ta spontaniczność różni cię od Elżbiety, która ma w sobie zwyczajne emocje - zazdrość, gniew - ale nie może ich okazywać. - Z pozycją Elżbiety wiązały się ograniczenia, pęta. Musiała założyć na siebie gorset władzy. Kiedy gram taką postać, to mnie umacnia w poczuciu własnej