Po niepowodzeniu "Metra" na . Broadwayu fala entuzjazmu dla musicali nieco u nas opadła. Przede wszystkim okazało się, że na robienie "prawdziwych" i całkiem własnych musicali po prostu nas nie stać. Brakuje pieniędzy, wyposażenia scen, a przede wszystkim odpowiednio przygotowanych wykonawców, nie mówiąc o kompozytorach i librecistach. Właściwszą drogą wydają się skromniejsze poszukiwania (warszawski teatr Rampa) czy też konsekwentne przenoszenie na nasz grunt musicalowej klasyki, co od kilku lat uprawia prowadzony przez Jerzego Gruzę Teatr Muzyczny w Gdyni, gdzie na jubileusz tej sceny wystawiono słynną "West Side Story", znaną u nas od dawna dzięki filmowi ze znakomitą choreografią Jerome Robbinsa. Podobną jak Gruza próbę podjął ostatnio w lubelskim Teatrze im. Osterwy Andrzej Rozhin. Z tym że podjął ją w teatrze, którego zespół składa się z aktorów dramatycznych i pozbawionym własnej orkiestry. Jednakże udane w poprzednich sezonach premier
Źródło:
Materiał nadesłany
Spotkania, nr 48
Data:
26.11.1992