"Człowiek z La Manchy" Dale'a Wassermana w reż. Anny Wieczur-Bluszcz w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Jaki byłby świat bez nawiedzonych rycerzy? Może i nieco lepiej zorganizowany, ale z pewnością nudniejszy, ten spektakl jest na to najlepszym dowodem. Zagrane - w sensie i muzycznym i dramatycznym - znakomicie, było widać i słychać entuzjazm, talent i ciężką pracę całego zespołu. W efekcie otrzymaliśmy znaną przecież wszystkim, a i tak wciągającą baśń o rycerzu smętnego oblicza, o jego rozbrykanym giermku, i o kocmołuchu, któremu nadał szlachetne imię, gdyż się w niej zakochał i prawem miłości - zobaczył w niej zgoła kogoś innego niż tylko pospolitą dziewkę. Stareńka ta opowieść i pokryta patyną, tak współczesna jednak - o sile marzeń, o cenie, jaką za marzenia trzeba płacić i o tym, kto tak naprawdę szalony, a kto - normalny. Modest Ruciński w fantastycznej formie, jego Don Kichot to kreacja, nie rola. Zabawny, poczciwy, wzruszający, śmieszny, tak bezkompromisowo oddany swoim imponderabiliom i marzeniom. Najwyraźniej jest w nich