Kolegom po piórze, którzy przywitali tę premierę jak objawienie, parę informacji. Musical Mitcha Leigha triumfy na Broadwayu święcił w połowie lat sześćdziesiątych. W Polsce furorę robił wystawiony w 1970 w Operetce Gliwickiej; ze znakomitym Don Kichotem - Stanisławem Ptakiem. W Warszawie sensację budziła Wanda Polańska jako wulgarna Aldonza Dulcynea, tak odległa od typowych, operetkowych hrabin. Potem utwór zapomniano. Spektakl warszawski jest powtórką inscenizacji, którą Jerzy Gruza przygotował dwa lata temu w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Przyjęto ją chłodno: jako jedną ze słabszych pozycji jego dziesięcioletniej dyrekcji! Potrawy parę razy odgrzewanej i mocno już nieświeżej (choć poprawnie przyrządzonej) nie mianujmy może tak skwapliwie królewskim daniem. Podniebienia nam zwariują! W obsadzie, którą widziałem, z mniej czy bardziej poprawnego tła wybijał się tylko Antoni Ostrouch w świetnie, leciutko prowadzonej partii
Tytuł oryginalny
Człowiek z La Manchy
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 10