"Novecento" w reż. Bartłomieja Wyszomirskiego na Scenie Miniatura Teatru im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Przerwał nagle w dole drugiego E. Niewiele zostało do końca. Drugiemu E brakowało dolnej poziomej kreski, całemu słowu - trzech liter: N, T, O. Niewiele ruchów zostało do zrobienia, kredy miał dużo i ściany by starczyło na poemat - dlaczego więc w dole drugiego E nagle przerwał pisanie powłóczystego słowa NOVECENTO? Zląkł się czegoś? Ciszy? Dźwięku? Mroku? Postaci, idącej przez mrok? A może czegoś gwałtownego w nim? Grudy pamięci? Profilu którejś z tamtych dalekich nocy w sali balowej transatlantyckiego parowca "Virginian", kiedy znajda Danny Boodmann T.D. Lemon Novecento grał na fortepianie, a ludzie godzili się z tym, że nikt nigdy nie znajdzie dobrych słów, by nazwać, co właśnie słyszą? Dlaczego człowiek w czerwonych butach i z jasnym tobołkiem pod pachą nagle upuścił kredę i zniknął z lewej strony sceny, zostawiając na czarnej ścianie ogromny biały kikut nic nie znaczących liter: NOVECF? Z bezsilności? Może. Bezsilność -