EN

1.06.2009 Wersja do druku

Człowiek okaleczony jest święty

Marilyn to dla mnie cały czas postać nieodgadniona, wzbudza­jąca fascynację, trudno stworzyć na jej temat jakąkolwiek definicję. Wydaje mi się, że dużo ludzi się z nią utożsamia - ona przede wszyst­kim nikogo nie pozostawia obojętnym, być może każdy mógłby w niej znaleźć coś sobie bliskiego. Zastanawiające jest, że Marilyn wywołu­je w mężczyznach rodzaj agresji i nienawiści, zwykle słyszałam, że to była "idiotka", "głupia blondynka". A mnie się wydaje, że jest przeciw­nie, że miała w sobie jakąś niezwykłą mądrość, niewyuczoną, polega­jącą na instynkcie. Nie da się o niej mówić, ona mieni się tak bardzo, że do niczego nie można się przywiązać. Wystawiła się na pożarcie, so­bie nie pozostawiła niczego. Z jednej strony można się zakochać w tej postaci - czytam ją, po drodze zaczynam czytać siebie, odkrywać siebie. To niezwykłe. Spo­tkanie z Marilyn to jest jak rozmowa ze sobą. I czasami nie wiem, czy to jest rzecz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Człowiek okaleczony jest święty

Źródło:

Materiał nadesłany

Didaskalia Gazeta Teatralna nr 6

Autor:

notowała Iga Dzieciuchowicz

Data:

01.06.2009

Realizacje repertuarowe