"Król kłania się i zabija" w reż. Agnieszki Korytkowskiej-Mazur w Teatrze Dramatycznym im. Holoubka w Warszawie. Pisze Dorota Mieszek w Odrze.
Fotograf przyjeżdżał do naszej wioski w dni świąteczne. Matka mnie czesała. Myślę, że te zdjęcia mówią więcej o niej niż o mnie. Kiedy na przykład mam na nich krzywy przedziałek, ale oba warkocze zaczynają się na jednakowej wysokości, wiem, że ojciec poprzedniego dnia był tylko podpity. Są też takie, na których moje warkocze i przedziałek są krzywe, moja twarz przesunięta, a głowa wygląda jak spłaszczona. To oznaczało, że poprzedniego wieczora mój ojciec był tak pijany, że kolana mu się uginały, i groził matce nożem. Wtedy mówiła do mnie, że jestem dla niej kulą u nogi, że przeze mnie nie może się rozwieść. Na innych przedziałek i warkocze są proste i symetryczne. Więc ojciec wrócił do domu trzeźwy. Wtedy matka potrafiła mnie nawet lubić. Ale tych zdjęć jest niewiele ("Przećwiczyłam własną śmierć." Z Hertą Muller rozmawia Angelika Kuźniak, "Gazeta Wyborcza - Duży Format" 21.06.2009). Mówione opowieści Herty Muller są