EN

14.04.2009 Wersja do druku

Człowiek jak automat, czyli teatralne rzucanie o ścianę

Irytuje zupełnie zbanalizowany ostatnio w teatrze chwyt polegający na burzeniu iluzji scenicznej przy pomocy okrzyku aktora do operatora: "Janek, światło". Nie ma to żadnego uzasadnienia. No, pan Janek zapalił światło na widowni. Ale tak naprawdę co z tego wynika? - o "Cemencie" w reż. Wojtka Klemma we Wrocławskim Teatrze Współczesnym pisze Tobiasz Papuczys z Nowej Siły Krytycznej.

Historia nakreślona w "Cemencie" przez Heinera Müllera jest pozornie dość prosta. Gleb Czumałow wraca z wojny domowej między Białymi i Czerwonymi. Taki współczesny Odyseusz-Czerwonogwardzista. To, co zastaje po powrocie, wprawia go w zaskoczenie. Widzi swój mikroświat w zupełnym rozkładzie. Cementownia, w której wcześniej pracował, upadła. Robotnicy walczą o chleb. Jego żona Dasza ma innych kochanków - krótko mówiąc cała "oddała" się sprawie rewolucji i budowaniu nowego porządku. On, który dopiero co skończył przelewać krew za nowy lepszy świat, usilnie będzie próbował sprawić, by wszystko było jak dawniej. Fabuła jest jednak tylko pretekstem do pokazania pewnych mechanizmów, do uzmysłowienia nam, jak wszelka ideologia potrafi zniszczyć ludzką indywidualność. Müller w swojej twórczości reprezentuje dramaturgię otwartą. Pozostawia reżyserom ogromny margines interpretacyjnej swobody. Jego intertekstualne utwory ("Cement" jest parafrazą

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Nowa Siła Krytyczna

Autor:

Tobiasz Papuczys

Data:

14.04.2009

Wątki tematyczne

Realizacje repertuarowe