Stało się: "Częstochowska Victoria" doszła do skutku. Widowisko w 350. rocznicę obrony Jasnej Góry przed Szwedami robiło wrażenie.
Jeszcze na dobę przed spektaklem można było odnieść wrażenie, że realizatorzy nie zdążą. Na wałach trwało istne pandemonium. Reżyser Jerzy Bielunas po raz pierwszy miał do dyspozycji wszystkich aktorów, statystów, muzyków - w sumie ze 400 osób. Rozpoczął ich ustawianie na czterech scenach. Dla laika zadanie niemal wszystkich polegało na chodzeniu w tę lub tamtą stronę, w odpowiednich strojach i z rekwizytami. - Wolniej! - wołał reżyser, coraz bardziej zachrypnięty. Albo: - Biegiem! Na początku był chaos - To się nie uda - Henryk Przech, kiedyś szef sejmiku samorządowego województwa i wicestarosta, teraz uczestnik widowiska (wraz z zespołem Klepiska z Konopisk wnosił na scenę dożynkowe wieńce), przerażony patrzył na próbę. - Na razie nikt nie wie, którędy ma iść i po co. Trzeba więcej czasu - Ależ uda się - zapewniała Halina Bisztyga-Przebinda, producentka. - To tylko dla niewtajemniczonych wygląda jak wielki bałagan. Ja wi