Na parkingu pod zamkiem w Olsztynie pojawił się dinozaur. Jest na mechanicznym podwoziu - więc mobilny. Jego konstruktor i animator Stanisław Brzezina-Kałkus zapewnia, że stwór zionie ogniem i ciska z oczu promienie światła.
Potwór parkujący między zamkiem a kościołem ma pewnie ponad trzy metry wysokości. Na kostropatej czarnej "skórze" widać czerwone pręgi, jak szwy na ciele Frankensteina. W czerwonej paszczy tkwi jakaś rurka - jakby "dinuś" przed chwilą dla zabawy połknął gajowego z flintą - tak że widać tylko lufę. - Z tej rurki bucha ogień, a z nozdrzy dym - opowiada Kałkus. - Potwór jest na ciągniku samoróbce, który kupiłem tu w Olsztynie. Proszę, jaki ma rozrusznik: szarpie się za tę rurę i wtedy silnik zapala. Prawie jak korba w danych samochodach. Przy dinozaurze parkuje pojazd Freda Flinstona - dwukołowa przyczepka samochodowa fantazyjnie przyozdobiona pseudoskórami. Jest też stara furmanka, kupiona przez nowego właściciela za 400 zł. Jest ręcznie rzeźbiona i malowana - zaręcza Kałkus [na zdjęciu]. Cały ten tabor - z dinozaurem na czele - ma służyć do nocnych przejażdżek licznym przyjaciołom Stacha. Twórca i animator potwora każe nam urucho