"Gottland" w reż. Joanny Zdrady w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.
Pierwsza burzliwa dyskusja wybuchła już w przerwie premierowego przedstawienia "Gottland" w Teatrze Rozrywki. Część widzów poczuła się rozdrażniona zbyt dalekim odejściem reżyserki Joanny Zdrady i autorki wersji dramatycznej Anety Głowackiej od klimatu literackiego pierwowzoru, czyli od słynnej książki Mariusza Szczygła. Opozycja, do której natychmiast i z przekonaniem się zaliczyłam, uważała natomiast, że "Gottland" na scenie nie jest czytaniem książki na głosy, tylko utworem autonomicznym i wydaje nam się w tej wersji spektaklem interesującym. A nawet bardzo. Niestety, rzeczona przerwa okazała się cezurą także w mojej ocenie chorzowskiej inscenizacji, druga część przedstawienia podobała mi się bowiem znacznie mniej. A momentami nie podobała mi wcale, choć Dariusz Niebudek w roli prowadzącego karaoke pokazał talent estradowy i jak mógł, tak ratował pomysł reżyserko-adaptacyjny. Tak więc teatralny "Gottland" to w istocie dwa, komp