To zaiste szatański pomysł: trzeba mieć fenomenalną zdolność do karkołomnych skojarzeń i nie lada poczucie humoru, aby w wierszu Jana Brzechwy o Stasiu Pytalskim odnaleźć aluzję do metod śledczych naszego UB. A tak jest właśnie w najnowszym musicalu warszawskiego Teatru "Rampa" pt. "Czerwony stoliczek" (scenariusz i reżyseria: Andrzej Strzelecki). Spektakl jest parodystycznym spojrzeniem na polityczną historię PRL, jest swoistym obłaskawianiem żelaznego wilka przy użyciu wierszy Jana Brzechwy (od Bieruta poczynając).
Ten najgłośniejszy dziś w Polsce spektakl zaczyna się śpiewaną introdukcją (wiersz "Entliczek-Pentliczek") o zwyczajnym robaczku, który dość już ma karmienia go ciągle tym samym (w domyśle: biedą i ideologią). No cóż, na czerwonym stoliczku wszystko jest z czerwonym jabłuszkiem... Strzelecki kompiluje dwie wierszowane baśnie, które stanowią oś spektaklu i tworzy z nich historię o lisach - stalinowcach i innych prominentnych grubych zwierzach, czyli krótki kurs historii PRL. Znano różne w świecie lisy - tak zaczyna Strzelecki swoją baśń. A więc był Ancymon Łysy (tu na ekranie, wiszącym w tle, ukazuje się Chruszczow), lis niebieski to Honecker, lis przechera czyli Mao, czarny lisek ogoniasty to Castro z brodą, a lis Telesfor farbowany, niebezpieczny i zawzięty to Ceausescu. I tak dalej. "Lecz nie było w świecie lisa ponad lisa Witalisa" (czyli ukochanego tow. Bieruta), który strasznym był szelmą. Oczywiście miał pomysł znakomity, żeby każd