EN

13.03.2004 Wersja do druku

Czerwone tango

Błąd tkwił już w założeniach. Filip Bajon nonszalancko uznał, że "Tango" Mrożka (obchodzące właśnie czterdzieste urodziny) nazbyt się już zestarzało i - przygotowując inscenizację w Teatrze Śląskim im. Wyspiańskiego w Katowicach - postanowił je uwspółcześnić. W fabule starej komedii dostrzegł szansę na metaforyczny obraz stanu wojennego. Stomil stał się artystą-dysydentem wznoszącym hasło: "Nie ma wolności bez nowoczesności", wuj Eugeniusz - eksludowym wojskowym z radością nakładającym mundurową czapkę, Artur - ideologiem nowego porządku w skórzanej kurteczce, a Edek? Edek nieoczekiwanie pozostał w lokajskiej liberii. To jedna z niezliczonych niekonsekwencji tego spektaklu, w którym reżyser przemocą dopasowywał poszczególne sceny do swej koncepcji, nie zauważając, że przeczą sobie wzajemnie. Co więcej, całą systemową myśl Mrożka o wolności i konwencjach, o ideałach i nagiej sile zepchnął w cień, skupiając się jedynie na

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Polityka" nr 11

Autor:

Agnieszka Celeda

Data:

13.03.2004

Realizacje repertuarowe