W klimacie obrazów średniowiecza sztuka Petera Barnesa przypomina "Imię róży" Umberta Eco. "Czerwone nosy" to komedia o trupie kuglarzy, którzy wśród szalejącej w 1348 r. dżumy postanawiają wszelkimi sposobami rozbawiać ludzi, aby oprzeć się zarazie i "śmiechem burzyć mury" . Zaskakująca fabuła, brawurowa akcja, pierwszorzędne dowcipy i skecze, cyrkowo-groteskowe efekty, ostry, dosadny język i wybryki nie pozbawione drwiny z autorytetów kościelnych, złożyły się na spektakl oryginalny, już od pierwszej sceny atakujący widza bogactwem efektów teatralnych. Inscenizacja Eugeniusza Korina uderza rozmachem realizacji i świetnym prowadzeniem aktorów we wszystkich planach. Sztuka tylko pozornie opowiada o średniowiecznym święcie błaznów w karnawale. Jest głosem w imieniu poszanowania wolności i odmienności, a ponadto uniwersalną parabolą dotykającą spraw wiary, władzy, sensu istnienia. Na znakomity efekt ogólny zapracowali tak�
Tytuł oryginalny
Czerwone nosy
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 72