Lubię Agnieszkę Osiecką. Jedyną chyba tekściarkę polskiej estrady, która jest poetką. I jedyną poetkę, która czuje piosenkę - jej konwencję, jej ducha. Może należałoby zresztą napisać to w odwrotnej kolejności, bo Osiecka jest na pewno poetką, pisarką, której oryginalność w tym się między innymi przejawia, że pisze piosenki nie w zastępstwie wierszy, ale jako wiersze właśnie. Pełne liryki, a pozbawione zadęcia "prawdziwej" poezji, gorzkie i bardzo osobiste. Pozostaje wierna śpiewanej literaturze - choć ma za sobą udane przygody z prozą, teatrem i tomikami wierszy - od wielu lat. A przez te lata - od STS-u do dziś - umiała stworzyć, rzecz rzadka, własny, rozpoznawalny styl. Jest też Osiecka w tych tekstach bystrą, pełną dystansu, ale i emocji obserwatorką codzienności, kronikarką społecznych, lecz może bardziej jeszcze obyczajowych przemian... Nie bez kozery więc program do "Apetytu na czereśnie" skomponowany został w ten, a nie inny
Tytuł oryginalny
Czereśnie, jabłonie i PKP
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Szczeciński nr 245