A tyle było dyskusji, tyle sporów, skakania sobie do oczu. Zaznajamiać młodzież szkolną z tą szarżą na rewolucję i katapultą rasizmu - czy zostawić jej wolny wybór? Grać czy nie grać? Zachęcać czy zniechęcać? Byłem przeciw, byli za. A teraz - dramat jest znowu grany. I co? I niewiele. Złośliwiec powiedziałby: i nic. Mylili się jedni i drudzy w sporze. Echa są skąpe, rezonans żaden. Próba udowodniła zwietrzenie materii. Byłem na piętnastym przedstawieniu: pustawo. Sala reagowała ospale. Podług prawideł popytu sztuka już teraz powinna zejść z repertuaru. Skąd ta obojętność? Teatr zawinił czy widzowie? Sądzę, że nie wolno obarczać winą "nieteatralności" Poznania. A w każdym razie nie całą winą. Teatr odebrał sztuce jej widowiskowość i pozór realizmu (syntetyczne zarysy dekoracji i schematy kostiumowe), ale zarazem podał ją niezwykle czytelnie i w pełnym kształcie. O cóż więc chodzi? Wydaje mi się, że w ogniu dyskusji z
Źródło:
Materiał nadesłany
"Trybuna Ludu"