"Życie jest snem" w reż. Kuby Kowalskiego na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie. Pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
Rosaura, która w sztuce "Życie jest snem" pohańbiona szuka pomsty na księciu Moskwy Astolfo, w przeróbce dramatu Calderona, którą premierowo obejrzeliśmy w minioną sobotę na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże, paraduje z samurajskim mieczem jak z "Kill Billa". Błazen Clarin to biseksualno-queerowa postać niczym z filmów Almodovara. Basilio, król Polski, pojawia się tylko na ekranie, jak Big Brother. Reżyser Kuba Kowalski i autorka dramaturgii Julia Holewińska pożenili Calderona, siedemnastowiecznego hiszpańskiego dramaturga, ze współczesną popkulturą. Udało im się dzięki temu wydobyć z tekstu sztuki pytanie, które bardzo przystaje do naszych czasów: czy człowiek jest panem samego siebie. Ale przeszarżowali w mnożeniu wstawek, pomysłów i dopisków. Pierwotny, piękny i zwarty tekst boleśnie na tym ucierpiał. Spektakl jest rozwlekły, przeciążony, co jakiś czas siada w nim dramaturgia. U Calderona zasadnicza intryga jest prosta. Król Basilio,