EN

6.05.2014 Wersja do druku

Czekanie na... cud

- Czasem myślę, że lepiej żyć w lesie, byleby tylko nie załatwiać spraw w naszych urzędach. Ale moje życie potoczyło się tak, a nie inaczej i to w tych urzędach spędzam najwięcej czasu. Na szczęście radość, gdy dowiaduję się, że ktoś wybudza się do życia, wynagradza mi wszystko - mówi EWA BŁASZCZYK, aktorka Teatru Studio w Warszawie, założycielka fundacji "Akogo?".

Na wywiad z Ewą Błaszczyk (58 l.) umawiam się u siedzibie jej fundacji "Akogo?". Gdy podaję taksówkarzowi adres, ten od razu orientuje się, z kim jadę się spotkać. - Wiozłem panią Ewę dwa razy! - informuje mnie z dumą. Próbuję się dowiedzieć od niego, czy to prawda, że jest chłodna i nieprzystępna. - Co pan! Gdyby można było przyłożyć ją do rany, ta zagoiłaby się w okamgnieniu - mówi. Szybko przekonuję się, że w jego słowach nie było cienia przesady. *** Pani Ewo, czy zdarzają się chwile, gdy wraca pani myślami do tego feralnego dnia, kiedy Ola zapadła w śpiączkę? - Mam w głowie wspomnienia, które przypominają urwane kadry, fragmenty filmów czy fotografie, ale niechętnie na nie patrzę. A jeśli już je oglądam, od razu pojawia się myśl: "Jaka ta Ola jest fajna...". I wówczas momentalnie czuję ból. Nie radzę sobie z nim, dlatego staram się wymieść te wspomnienia z mojego życia. Jednak na próżno, bo wciąż wracają. To chyb

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Czekanie na... cud

Źródło:

Materiał nadesłany

Party nr 9/28.04

Autor:

Wiktor Krajewski

Data:

06.05.2014