Czas dystansowania społecznego z całą pewnością nie jest dobrym czasem dla teatru. Teatr - przynajmniej ten w tradycyjnym rozumieniu - wymaga przecież fizycznej bliskości i bezpośredniego kontaktu - pisze Jarosław Cymerman w felietonie.
Sceny w Polsce - w zasadzie z dnia na dzień - stanęły w obliczu utraty naturalnej relacji ze swoimi widzami. Stąd chcąc ją podtrzymać bardzo szybko przeniosły przynajmniej część swojej działalności do sieci. I choć Internet jest w stanie dać pewne pozory bliskiego, czasem nawet intymnego kontaktu, to często są to - oczywiście bardzo ważne - ale jednak, mimo wszystko, tylko pozory normalnego kontaktu. To zerwanie, uderzając w samą istotę teatru jako takiego, jednocześnie boleśnie dotknęło bardzo wielu twórców i inne osoby zaangażowane na co dzień w pracę nad spektaklami. Pozbawiło ich dochodów, uniemożliwiło ukończenie wielu projektów. Trzeba bowiem pamiętać, że z pracą teatru jest trochę jak z jazdą rowerem - trzeba jechać, by się nie przewrócić, a bez podpórki trudno stać dłużej niż chwilę. Teatry w Polsce - pomimo nagłego zatrzymania swojej działalności - w sporej części nie zwolniły obrotów. Niemal następnego dnia po z