Wczesny wieczór, gdy dzień powoli dogasa - to pora dobra dla zakochanych i dla złodziei. Smuga światła latarki wyznacza mroczną przestrzeń. Do pokoju wszedł Złodziej. Tuż za nim wślizguje się kobieta w czerni. Tajemniczy nastrój, daleki jednak od grozy, towarzyszy krótkiej etiudzie: Złodziej przezornie otwiera okno, zbliża się do biurka, wytrychem otwiera szuflady, przerzuca papiery. Znajduje wreszcie paczkę listów. Otwiera ją, zaczyna czytać. Sytuacja ta zostaje przerwana gwałtownym wejściem kolejnej postaci. Silne światło spłoszy Złodzieja niczym nocnego ptaka. Tak rozpoczyna się inscenizacja "Złodzieja idealnego" Jarosława Iwaszkiewicza na scenie kameralnej Teatru Wybrzeże w reżyserii Stanisława Hebanowskiego. Ten wczesny tekst (około 1924) Iwaszkiewicza ponad pół wieku spoczywał w maszynopisach Muzeum Teatralnego w Warszawie i dopiero niedawno ujrzał światło dziennie. Duża w tym zasługa wydawcy - Konstantego Puzyny; większa, jeśli się m
Tytuł oryginalny
Czekając na złodzieja
Źródło:
Materiał nadesłany
Czas nr 46