Nie jest to proste. Rzecz właśnie, przynajmniej dziś, w owej tradycji, a ściślej - w odmienności tradycji teatralnych obu narodów (oczywiście przy istnieniu wielu zbieżności). Dwa lata temu miałem okazję być w Leningradzie w czasie, gdy występował tam gdański Teatr "Wybrzeże" z głośnym u nas, nagradzanym przedstawieniem "Pułapki" Tadeusza Różewicza. Spektakl przyjęty był z "uprzejmą uwagą". I nic poza tym. Żadnych dyskusji, żadnej wymiany poglądów. Moi znajomi z leningradzkich teatrów "ciągnięci za język" próbowali mi wytłumaczyć, że widz nad Newą nie przywykł do tego typu stylistyki, że Franz Kafka, pisarz, który tak mocno wpisał się w literaturę europejską, a który inspirował w tym wypadku Różewicza (jest bohaterem sztuki), nie wywiera większego wrażenia w tzw. szerszych kręgach czytelniczych ZSRR. To było dwa lata temu. A nie tak dawno otrzymałem list z teatru estońskiego w Vijlandi z prośbą o nadesłanie tamtejszemu tłumacz
Źródło:
Materiał nadesłany
Przyjaźń nr 18