Bywają sztuki, których każdorazowa premiera urasta do wymiarów wydarzenia społecznego. Dziady są taką sztuką. Począwszy od roku 1848, kiedy to krakowski Teatr Narodowy odegrał Senatora Nowossiltzoffa czyli śledztwo zbrodni stanu na Litwie, poprzez inscenizacje Wyspiańskiego, Zelwerowicza, Trzcińskiego i Schillera każde wystawienie dramatu Mickiewicza dawało początek dyskusjom, których charakter wybiegał daleko poza zwyczajowe granice oddziaływania faktów teatralnych. Moralitet czy dramat realistyczny?, mesjanizm czy polityka?, całość integralna czy też absolutna niespójność wątków? - spory, które w innych przypadkach fascynowały jedynie wąski krąg fachowców i teatromanów, przy Dziadach znajdowały zwielokrotniony punkt odniesienia w odczuciu społecznym. Stąd wybór inscenizatora, dokonującego selekcji w olbrzymim materiale tekstowym przestawał być decyzją o charakterze kompozycji artystycznej, stawał się wyborem ideologa. Sumę młodopolskich
Tytuł oryginalny
Czekając na "Dziady"
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura nr 9