"M.G." Pawła Demirskiego w reż. Moniki Strzępki w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Michał Centkowski w Newsweeku.
Ci którzy spodziewali się biografii gwiazdy telewizyjnej gastronomii zawiodą się srodze. Magda Gessler, sugestywnie i z autoironią odegrana przez Elizę Borowską, pojawia się na scenie Teatru Polskiego jako barwna postać z innego świata, która zrządzeniem losu trafia na duszną Polską prowincję, by obnażyć jej szpetotę.
Pomysłowa, choć nie najlepiej oświetlona scenografia Arka Ślesińkiego łączy w sobie horror, western i operetkę - przenosząc widza w mroczne miasteczko rodem z „dzikiego wschodu”. Obok kościoła, stodoły i ponurych bagien, znalazło się w niej miejsce na antyczne ruiny i kempingową przyczepę „Niewiadów”. Z wysokiego drzewa poczynaniom bohaterów przygląda się Matka Boska w neonowej aureoli (Grażyna Barszczewska) - kolejna z cudownych kobiet nawiedzających ten spotworniały świat z paździerza i zapożyczonych marzeń, w którym rząd dusz dzierżą wspólnie Ksiądz (Adam Biedrzycki), Dyrektor Opery (Jerzy Schejbal) - miejscowy yntelygent, mizogin i frustrat, oraz Burmistrz - prawicowy kapłan przaśnej swojskości (znakomity Paweł Tomaszewski).
W tym bałaganie wyobraźni zbiorowej wykluwają się marzenia „klasy średniej”, choćby to o własnej gastronomii w sielskim krajobrazie. Wprawdzie właściciele Pizzerii „Angelo” (Adam Cywka i Katarzyna Strączek) na kuchni się nie znają, brakuje im pasji i pomysłów, mają za to mnóstwo pretensji do Świata i mroczny sekret – zatrudnianą na czarno biedną kucharkę ze wschodu (świetna Marta Nieradkiewicz), którą zamiast do szpitala, wywieźli na bagna.
Jest w tym znakomicie zagranym, choć zdecydowanie w pierwszej części przydługim spektaklu, cała galeria figur bezmyślnych, okrutnych i chciwych. Są też postaci bardziej pozytywne - Asystentka Magdy (wspaniała Marta Ojrzyńska), dziewczyna stąd czyli znikąd, która całe życie próbuje się wyrwać z prowincji i Eliza Doolittle (Joanna Trzepiecińska), zmęczona wiecznym aspirowaniem artystka operowa. Ale i one ostatecznie grzęzną w lepkim bagnisku, czekając na cud. Bo jak przekonują Strzępka i Demirski, cudów nie ma. Żadna telewizyjna gwiazda, nie zstąpi z nieba i nie odnowi za nas oblicza tej ziemi - choćby dlatego, że jak gorzko stwierdza Burmistrz – tu nigdy nie było żadnego Państwa, co najwyżej jakieś „szanowne państwo”.