Drastyczne obrazy tortur. Maja Kleczewska zainscenizowała powieść J. M. Coetzee'ego z piątką genialnych aktorów na Scenie w Malarni Deutsches Schauspielhaus - o spektaklu "Czekając na barbarzyńców" w reż. Mai Kleczewskiej pisze Heinrich Oehmsen w "Hamburger Abendblatt".
Hamburg. Mężczyzna zwisa głową w dół skrępowany łańcuchami. Koszula (nocna), którą chciał okryć przyrodzenie, opadła do szyi. Mężczyzna jest brudny, zakrwawiony i nagi. To sala tortur. Przed mężczyzną paraduje konferansjer w połyskliwej marynarce (Michael Weber). W jego ustach błyszczy szczęka ze stali. Witamy w reality-show "tortury na żywo". Rozochocony konferansjer opowiada jeden dowcip za drugim, ale nikt się nie śmieje. Próby zmotywowania publiczności do oklasków spełzają na niczym: okrucieństwo obrazów i słów jest paraliżujące. A mowa o Abu Ghraib i Guantanamo, o madejowym łożu, waterboardingu i innych znanych praktykach z podręcznika tortur. "Czekając na barbarzyńców" to tytuł powieści noblisty z RPA J. M. Coetzee'ego, której tematem są tortury. Polska reżyserka Maja Kleczewska zaadaptowała prozę Coetzee'ego na scenę. To drastyczne przestawienie. Stopy barbarzyńskiej dziewczynki (Sachiko Hara) są wykrzywione, nogi posi