Z faktu, że kilku mężczyzn ubierze spódnice, a kobiety męskie szarawary, jeszcze nic śmiesznego nie wynika. To tak jakby się śmiać z księdza w sutannie. Ale kiedy spódnice i inne damskie fatałaszki ubierze kilku znakomitych aktorów już samo przez się jest śmieszne. Należy bowiem wykazać się pełną odwagą, aby przy sumiastych wąsiskach i siwiejącej brodzie, właściwej senatorom dawnej Rzeczypospolitej pozostać tylko śmiesznym mężczyzną w spódnicy, czyli aktorskim przebierańcem.
"Gwałtu, co się dzieje" Fredry jest w gruncie rzeczy średniej klasy komedyjką, zbudowaną na kilku prostych, facecjach staropolskich, lub, jeszcze starszych, bo starogreckich. Chodzi bowiem o "problem" świata rządzonego przez kobiety oraz o przysłowiową opowieść o szewcu, który zawinił, a kowala powiesili. Nawet tzw. kilka pięter, które buduje Fredro w swej komedyjce, o tym jak to władzę w Osieku pod Sandomierzem przejęły kobiety, nie do końca przekonuje smakoszy "Zemsty". Jeszcze mniej mogą przekonywać tzw. racje historyczne. Z faktu, że w Osieku władzę przejęły kobiety nie wynika wcale, że może to być zakamuflowany obraz Polski początków XIX w., gdzie rządy dzierżą trzej zaborcy. Choć kto wie "co miał na myśli autor" pisząc tę sztukę w 1826 r. Jej premiera odbyła się dopiero dziesięć lat później, a w Warszawie cenzura w ogóle nie dopuściła do premiery. Dziś chyba najbardziej śmieszy hasło kobiet rządzących w Osieku, które brzmi