Trzy kobiety rozmawiają o bliźnich i o sobie, ale tak naprawdę prowadzą monolog, którego nikt nie słucha. Oprócz mocnych słów, sporo możemy dowiedzieć się o życiu religijnym - przekonuje Tomasz Dutkiewicz, reżyser nowej premiery w bielskim Teatrze Polskim.
Dutkiewicz "Prezydentki" realizuje po raz drugi. Przed czterema laty, jako polską prapremierę, wystawił sztukę w olsztyńskim Teatrze im. Jaracza. Zabiegał o to trzy lata, podczas których słyszał od dyrektorów różnych polskich teatrów: - Sztuka bardzo mi się podoba, ale chciałbym jeszcze trochę pobyć dyrektorem. Także autor Werner Schwab miał kłopoty z jej wystawieniem, ale teraz, po 10 latach od premiery, w teatrach niemieckojęzycznych stała się już wręcz klasyką. Co jest takiego w "Prezydentkach", czego obawiają się dyrektorzy teatrów? Trzy kobiety spotykają się pod Gratzem w Austrii, w mieszkaniu jednej z nich, i prowadzą rozmowy: o sobie, swoich problemach, marzeniach i o bliźnich. O tych ostatnich nie mają najlepszego zdania, toteż mocne słowo ściele się gęsto. Ale nic tylko to. Panie, same przekraczając wszelkie możliwe przykazania Boże, ludzkie czy kościelne, używają religijnego autorytetu do piętnowania innych, robią to przy okazji