"Jak ja nie cierpię sardynek". Gdyby takie zdanie wypowiedział Wiesław Drzewicz - grający Selsdona Mowbraya, czyli nasz ukochany Gargamel - wszystko byłoby jasne. Że jestem w Teatrze Komedia, że przede mną trzy odsłony pełne humoru i żartu. Ale takie zdanie nie pada. Zamiast tego na scenę ciągle spadają sardynki. Pojedyncze i całe talerze. Tłuste i duże. Znikają i pojawiają się. Zupełnie jak w naszych sklepach rybnych. Ale czy z tak błahego powodu trzeba pisać farsę? Dopiero po chwili my, widzowie orientujemy się że podglądamy próbę w teatrze. Że jest to stary jak świat chwyt, teatr w teatrze. Przed nami aktorzy jakiegoś prowincjonalnego angielskiego teatrzyku. Próba generalna. Całość rozpoczyna się koszmarnie. Krystyna Sienkiewicz jako Dotty Otley mizdrzy się, robi słodkie oczy do telefonu. Aktorzy nazywają to "ogrywaniem" telefonu. Pozostała siódemka z owej trupy teatralnej zupełnie nie może sobie poradzić z prostym i banal
Tytuł oryginalny
Czego nie widać
Źródło:
Materiał nadesłany
Razem nr 35