Stanisławski: "Po triumfach "Czajki" i "Wujaszka Wani" teatr nasz nie mógł już się obejść bez nowego utworu Czechowa. W ten sposób nasz los znajdował się w jego rękach: będzie sztuka - będzie sezon, nie będzie sztuki - teatr straci swój rumieniec." Wałbrzyski teatr ponownie go zyskał - o "3 siostrach" w reż. Julii Wiktoriańskiej w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu pisze Wojciech Wojciechowski z Nowej Siły Krytycznej.
"Trzy siostry" według Antoniego Czechowa w reż. Julii Wiktoriańskiej dzieją się wszędzie. Może to być zapomniane i zardzewiałe osiedle na obrzeżach Rosji, gdzie co jakiś czas do domu zjeżdżają najemnicy wyczerpani Czeczenią. Ale mimo to, że ktoś tam tęskni za Moskwą, równie dobrze może to być blokowisko gdzieś obok nas, nazywane czasem "slamsem" albo "pekinem". W jednym z mieszkań Olga (Agnieszka Przepiórska), Irina (Monika Fronczek) i Masza (Marta Zięba) próbują pogodzić rocznice śmierci ojca i urodziny jednej z nich. Dbająca o dom Olga otwiera drzwi. Za nimi na wieszaku wisi biały mundur ojca i palą się cieniutkie długie świece. Przed tym ołtarzykiem rozsypuje piach. W tym czasie piętro nad nią wstaje Irina i po stromych schodach znosi mały stolik. Irina w ciężkich skórzanych butach i luzackiej, wełnianej czapce, rozściela na nim biały obrus i zbiera piach z podłogi do małego metalowego wiaderka. Odwraca je dnem do góry i stawia szyb