Siostry Prozorow znowu chcą wyjechać do Moskwy. Ale nie wyjadą. Marzenia okażą się tylko mrzonkami. Agnieszka {#os#350}Glińska{/#} (reżyser) nie zawierzyła jednak Czechowowi i postanowiła uwiarygodnić marzenia sióstr. Toteż ich rodzinna siedziba w prowincjonalnym mieście zionie brzydotą, już z tego powodu chce się stąd uciekać. I doprawdy nie wiedzieć czemu, tak podoba się oficerom miejscowego garnizonu. Postanowiła reżyserka dokonać także zmian w czasie (nie tylko miejscu). Wprowadziła anachroniczne rekwizyty: aparat fotograficzny, adapter, Irinie kazała biegać w martensach, a wszystkich poprzebierała w nużące szarzyzną stroje. Miało to zapewne podkreślać współczesność czy też "ponadczasowość" dramatu. Ale nie tędy droga. A przynajmniej nie tylko tędy. Współczesność oznacza nieprzebrzmiałe emocje, które potrafią jednoczyć widownię i scenę. Z tym wszelako gorzej. Tytułowe siostry tylko po części sprostały zadaniu ukaza
Tytuł oryginalny
Czechow w martensach
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Nr 57