Pamiętam czasy, kiedy "Wujaszka Wanię" czytał teatr poprzez optymizm marzeń. Sonia śniła o radości spokojnej pracy, Astrow roił o ziemi pokrytej zielenią lasów, nawet sędziwa Niania miała przydział marzeń: że goście z domu odjadą i będzie można jadać śniadania o właściwej porze. Niewątpliwie, ten system lektury zubażał dzieło Czechowa o cały bagaż mądrej ironii, z jaką patrzy on na swoich bohaterów. Zastanawiam się przecież nad tym, że i aktualnie proponowana maniera obcowania z Czechowem nie wolna jest od uproszczeń. Patronują tej manierze Kazan i Albee, a warszawskie jej wydanie oglądać możemy w teatrze Ateneum. Spotykamy się tutaj z Czechowem-fotografem wstydliwych namiętności. Wujaszek Wania kocha Helenę, Sonia kocha Astrowa, profesor Sierebriakow kocha samego siebie - tylko ostatnia miłość jest jawna i odwzajemniona; Astrow pożąda pięknej Heleny. Piękna Helena pożąda Parysa, którym mógłby być Astrow, ale
Tytuł oryginalny
Czechow: dramat czy tragifarsa?
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura Nr 5