Pułkownik Wierszynin jest zmęczony. Przychodzi do sióstr Prozorowych i ciska się ciężko na fotel nie czekając na zaproszenie. Filozofuje ze swadą na siedząco, otoczony wianuszkiem (stojących oczywiście) gospodyń. Z kąta odpowiada mu na jakieś pytanie kapitan Solony też, rzecz jasna, nie wstając, przez ramię, niedbale. Oficerowie zebrani na imieninach córki nieżyjącego dowódcy zachowują się jak maturzyści na prywatce. Czyli zgodnie z jedyną prawdą, jaką teatr chce znać: dzisiejszą. Realizatorzy "Trzech sióstr" w warszawskim Powszechnym nie tylko w najmniejszym stopniu nie czują obyczajowego kolorytu epoki w jakiej toczy się akcja sztuki (nic w tym dziwnego, taki ahistoryzm jest dziś nagminny). Gorzej, że nie rozumieją elementarnej konstrukcji przedstawianego universum. Świat portretowanego przez Czechowa garnizonowego miasta na rosyjskiej prowincji jest bowiem nade wszystko światem drobiazgowo uporządkowanym i do obrzydzenia przewidywalnym. Her
Tytuł oryginalny
Czechow czy mystic pizza? (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka Nr 18