Piętnaście lat - a więc połowa trzydziestolecia - dzieli nas od daty napisania "Kartoteki'', trzynaście od prapremiery w Teatrze Dramatycznym. Była to chwila osobliwa: pierwsza sztuka Tadeusza Różewicza przynosiła coś niezwykłego. Część krytyki przy. jęła ją, przy całej kurtuazji należnej uznanemu poecie, z dużą rezerwą. Z jeszcze większą rezerwą "Kartoteka" spotkała się u publiczności, której starczyło tylko na 7 (słownie: siedem) przedstawień w małej Sali Prób (sprawdziłem w nieocenionym "Almanachu sceny polskiej"). Niechęć publiczności była całkiem zrozumiała. Sztuka tak frontalnie i od podstaw - a prekursorsko w stosunku do analogicznych późniejszych zjawisk w teatrze światowym - atakowała stare formy teatru, że musiała wywołać konsternację wśród widzów do form tych tradycyjnie przyzwyczaj onych. Ale od tego czasu z Różewiczem się oswojono (choć nie całkiem), nauczono się go grać (choć nie wszędzie). "Kartoteka" obeszł
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy, nr 283