"Pippin, czyli historia prawdziwa o poszukiwaniu szczęścia" Stephena Schwartza w reż. Jerzego Jana Połońskiego w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Pisze Piotr Sobierski w Teatrze.
Jerzy Jan Połoński doskonale wykorzystał potencjał kompozycji i libretta musicalu. Po raz kolejny sięgnął do korzeni sztuki cyrkowej, pozwalając sobie i współpracownikom na fantazję. Niemal sto pięćdziesiąt lat temu w Stanach Zjednoczonych narodził się cyrk braci Ringling. Jeden z wielu tamtych czasów, ale jeden z nielicznych, który swoim rozmachem potrafiłby przyćmić większość współczesnych show. Przy jednorazowym pokazie potrafiło pracować blisko tysiąc trzysta osób i dziewięćset zwierząt. Spragniona rozrywki publiczność podziwiała widowisko rozgrywane aż na czterech arenach, a dodatkowo miała okazję zobaczyć zamknięte w klatkach zwierzęta i zastęp ludzkich odmieńców. Wszystko w myśl zasady i zgodnie z tytułem "Najlepszy show na świecie". Właściciele cyrku w swojej długiej historii zmagali się ze skomplikowaną logistyką, pożarem (który strawił ogromną część dobytku i pochłonął życie stu pięćdziesięciu widzów),