OSTATNI miesiąc roku ma u nas charakter ambiwalentny. Bo z jednej strony jest okresem wzmożonej pracy, bilansów, dopinania planów, z drugiej stoi pod znakiem świąt. I to już od początku, od Barbórki i Mikołaja narasta atmosfera przedświąteczna. Do powstania tej atmosfery przyczyniają się w dużej mierze handlowcy strojąc odpowiednio wystawy, władze miejskie iluminują nam miasto już od początków grudnia. Z pewną przesadą można by powiedzieć, że to długi miesiąc świąteczny. Te świąteczne tradycje ostatniego miesiąca roku sięgają zresztą daleko wstecz, przed naszą erę. Tak więc momenty rozliczenia trudów i sumień splatają, się w nim z momentami odprężenia, bilanse z wczasami, beztroska z refleksją. Z tego prawie przekonania wyszła redakcja teatralna telewizji prezentując nam w poprzedni poniedziałek "Długi obiad świąteczny" Thorntona Wildera. Nie wiem, czy tu najbardziej nie zawinił tytuł, który w innych tłumaczeniach brzmi nawet "
Tytuł oryginalny
Czas wysmakowany
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Robotnicza nr 51