EN

15.04.1991 Wersja do druku

Czas odzyskany

Wydawało się niemożliwe, aby tak delikatną materią, jaką jest pro­za Marcela Prousta przenieść na sceną, nie ponosząc przy tym po­rażki. Jak bowiem przekazać wspomnienia wywiedzione z ulotnego za­pachu kwiatów i smaku herbatnika? Jak ukazać obraz, którym rządzi nie chronologia zdarzeń, ale kolejność wspomnień, ożywających wskutek dowolnych skojarzeń? Jak utrzymać w ryzach przedstawienie, a zarazem zachować klimat całości, któremu smak nadają powtórze­nia i powroty do tego samego wątku?

A jednak to karkołomne zadanie powiodło się "w poszukiwaniu stra­conego czasu" ożywa na scenie im. Haliny. Mikołajskiej na półtorej godziny. I jest to czas dla widza odzyskany. Zasługa w tym przede wszystkim świetnej adaptacji Wal­demara Matuszewskiego i Roberta de Quelen, która była punktem wyjścia całego przedsięwzięcia. Drugą decyzją na miarę sukcesu była kompozycja sceny i widowni. Sala jest wąską, długą "kiszką". Matuszewski usadził publiczność wzdłuż -jednej dłuższej ściany (wszyscy są zadowoleni, mają bo­wiem miejsca albo w pierwszym, albo w drugim rzędzie) i uzyskał w ten sposób przestrzeń sceniczną wprawdzie płytką, za to niebywa­le wydłużoną. Potrafił ten fakt wy­grać! Biorąc pod uwagę wysokość pomieszczenia, świetnie, limituje ono wnętrze katedry w Combrey, po którym oprowadza rodzinę bohate­ra niezrównany proboszcz (Maciej Damięcki), pozwala na długie spa­cery "w stronę Swanna" i "w stro­nę Gufermantes", sym

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Kurier Polski nr 73

Autor:

Ewa Zielińska

Data:

15.04.1991

Realizacje repertuarowe