- Po raz pierwszy w moim spektaklu jest żywy głos, po raz pierwszy żywy instrument (kontrabas), po raz pierwszy nie idzie to z płyty. Pojawia się żywy organizm, który na dodatek będzie improwizował - o pracy nad spektaklem "Czas kobiety" z Anną Marią Jopek opowiada Leszek Mądzik w rozmowie z Waldemarem Suliszem.
Waldemar Sulisz: W spektaklu "Wilgoć" po raz pierwszy odsłonił pan ciało kobiety? Leszek Mądzik:Przywołujemy tu znaczący spektakl. Doceniłem w nim znaczenie ciemności i mroku. W czymś, co do końca nie jest zobaczone. Widz musiał sobie skonstruować w swoje psychice, co jeszcze tam się kryje. To, czego nie dostrzegł, musiał sobie wyobrazić. Stawał się współtwórcą spektaklu. Po raz pierwszy też uroda kobiecego ciała tak mnie uwiodła. Kazała iść w tym kierunku. Wcześniej obnażałem kobietę w "Zielniku". Zawsze biologia była wtopiona w naturę. Czym jest nagość? - Nagość w moim teatrze jest podana w kontekście egzystencji. Jakiejś prawdy. Świętości. Dlatego się broni. I nigdy nie będzie pornografią. I rzeczywiście - na KUL-u mógł taki spektakl powstać. W "Wilgoci" było już smakowanie kobiecego ciała. Kontynuacja była w spektaklu "Pętanie". To było cały czas egzystencjalne ciało. Nie szliśmy w kierunku zadziwienia się jego urodą