"Babel" w reż. Mai Kleczewskiej z Teatrze Polskiego w Bydgoszczy na na na XVII Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Wszystko jest dozwolone - najbardziej wstydliwe gesty i reakcje uwłaczające wszelkim przyjętym normom. Cytatem z niezbyt wybrednej literatury można by powiedzieć: "pożar w burdelu jest cichą mszą żałobną w porównaniu z tym, co tam się działo". A działo się na Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, w inscenizacji Mai Kleczewskiej "Babel". Głośne przedstawienie Teatru Polskiego z Bydgoszczy, przenoszące tekst austriackiej noblistki skandalistki Elfriede Jelinek, jest eksperymentem prowadzonym na wszystkich piętrach emocjonalnego rażenia, dokonywanym na żywych organizmach aktorów i widzów. Śmierć, religia, wojna - fundamentalne tematy odarte ze stereotypów i podniosłości. Życie to konfrontacja kanibali z kanibalami. Ludzkie potwory o twarzach pani ze sklepu i faceta z bloku obok pożerają się. Masakra nie ma końca. Co z tego, że ktoś na początku krzyczał "ludzie, ratunku". Tu się nie ratuje, tu się obnaża. A co na to Bóg? "Mieć Boga