"Z biegiem lat, z biegiem dni..." to - jak w podtytule ów spektakl określił inscenizator - "opowieść teatralna na jedną noc albo trzy wieczory". Według mnie przedstawienie to oglądane w odcinkach - traci. Więc nie traktuję go jako teatralnego serialu (zresztą wiadomo skądinąd, że Wajda zgodził się na "pokawałkowanie" dzieła jeno ze względów "życiowych"; granie "całościowe" bliższe jest jego intencjom). Bo bohaterem spektaklu jest czas. I ten sceniczny - czas bohaterów opowieści, i ten "fizyczny" - czas widzów. Przez scenę każdej z trzech części przedstawienia przewijają się dziesiątki postaci - mniej lub bardziej ważnych. Tych pierwszoplanowych, i tych, które tworzą tło. Żadna z nich jednak nie jest na tyle ważna, aby stać się głównym bohaterem opowieści. To już raczej mieszczański salon (najpierw Chomińskich, potem Dulskach), to już raczej kawiarnia, gdzie zbiera się artystyczna cyganeria - może uchodzić za "bohatera" Wajdowskiej in
Tytuł oryginalny
Czas jako bohater
Źródło:
Materiał nadesłany
Opole nr 6