"Kamień" Mariusa von Mayenburga w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Współczesnym. Pisze Przemysław Skrzydelski w tygodniku wSieci.
"Kamieć" Mayenburga nie jest małym teoretycznym studium. Grzegorz Wiśniewski ogranicza skalę tego dramatu. Scenę warszawskiego Teatru Współczesnego właściwie wypełnia mrok. Tu i ówdzie dają się dostrzec jaśniejsze punkty, ale właściwie tylko wtedy, gdy to konieczne. W gruncie rzeczy perspektywa jest przykra, odpychająca. Nie chce się w tym miejscu przebywać, tym bardziej że scenograf Barbarze Hanickiej udało się przestrzeń na Mokotowskiej pogłębić, i wydaje się, iż dom opisany przez Mariusa von Mayenburga to otchłań, która pochłania lokatorów. Chodzi o perspektywę miejsca, lecz także o perspektywę czasu. Trzy pokolenia jednej rodziny. To opowieść rozpisana na kilka epizodów, które w tekście powracają jako odsłony pamięci i jako spotkania konkretnych osób. W roku 1935 małżeństwo Withy i Wolfganga przejmuje dom od żydowskiej rodziny; w zasadzie mowa o transakcji po korzystnej cenie dla sprzedających, ale Mayenburg na samym początku