Przed premierą "Szewców" Witkacego, przygotowywaną przez Pana w Teatrze Nowym, słyszałam radiową reklamę: "Przychodzi czas, że pewne dzieła literackie, niezależnie kiedy zostały napisane, stają się aktualne i wtedy trzeba je wystawiać". Na jakiej podstawie sądził Pan, że ta sztuka Witkacego stanie się aktualna? - z Jerzym Stuhrem rozmawia Maria Malatyńska.
- Właściwie nie wiedziałem. A raczej nie do końca mogłem to przewidzieć, gdy w marcu zaczynałem przygotowywać adaptację. Wszak wtedy sytuacja "wokół" była inna. I pod względem politycznym, a więc szybkich nocnych ustaw, reform wprowadzanych na siłę, bez dyskusji... Ten czas był inny i pod względem społecznych protestów wobec zmian w dziedzinie prawa. Pewnych reakcji jeszcze nie było, np. słynnych lipcowych protestów społecznych przeciwko reformom sądowniczym. Słynnego nocnego czytania konstytucji, co samo w sobie było najczystszą sztuką: bohaterską i przejmującą. Okoliczności zewnętrzne dojrzewały i przygotowywana inscenizacja stawała się mimochodem coraz bardziej wyrazista. Można więc powiedzieć, że "świat wokół" zmieniał się jakby równocześnie z przygotowywaniem przedstawienia. Ale Witkacy napisał sztukę pojemną, niepokoje przełomu można było tam łatwo odnaleźć, wszak pisał to w połowie lat trzydziestych i miał świadomoś