Biedny Marek Zieliński! Tyle lat jak Konrad Wallenrod szkodził znienawidzonemu wrogowi - śląskiej kulturze - udając, że na jej rzecz pracuje, a tu nagle redaktor Michał Smolorz go zdemaskował. Tylko dlaczego stało się to właśnie teraz? - Łukasz Kałębiak odpowiada Michałowi Smolorzowi
W zasadzie nie ma już kogo bronić. Wróg leży na ziemi i można go tylko litościwie dobić. Grzechy Marka Zielińskiego są tak wielkie, że w każdej innej społeczności zostałby skazany na banicję, jeśli nie rytualne ukamienowanie. Ręka red. Smolorza wypisała już na ścianie jego gabinetu świecący napis "Mane, tekel, fares". Jego czas jest policzony, uczynki ocenione i potępione, a imperium (Ars Cameralis i biuro ESK) zostanie zniszczone. Czy ktokolwiek odważyłby się bowiem jeszcze bronić człowieka, który z premedytacją dąży do "odśląszczenia" śląskiej kultury? Kto nie będzie się brzydził podać ręki osobnikowi, który odważył się zamachnąć na filar śląskiej kultury, jakim niewątpliwie jest Kazimierz Kutz? I to jeszcze kierując zorganizowaną grupą przestępczą nazwaną (jakże prawdziwie i obrazowo!) "kamratami". Teraz już wiem, dlaczego Zieliński wybrał słonecznik za symbol starań Katowic o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Chciał