- Stawiamy na szerszą prezentację teatrów tańca, bo mam poczucie, że cały czas są one pewną nierozpoznaną niszą. U nas mają okazję zaistnieć w przestrzeni miejskiej, przyciągnąć publiczność. Podobnie jest z prezentacjami nowego cyrku - mówi DARIUSZ JAROSIŃSKI, dyrektor warszawskiego Festiwal Sztuka Ulicy 2008.
Agnieszka Rataj: Sztuka Ulicy ma już 16 lat. Czy widzi pan jakieś zmiany, które zaszły w trakcie tych wszystkich edycji festiwalu? Dariusz Jarosiński: Na pewno jest kilka nowych tendencji wynikających z tego, że zawsze staraliśmy się być awangardą. Jako pierwsi wprowadzaliśmy w przestrzeń publiczną akcje grafficiarzy, instalacje plastyczne. Takie projekty obecnie często i dobrze funkcjonują w Warszawie. Teraz stawiamy na szerszą prezentację teatrów tańca, bo mam poczucie, że cały czas są one pewną nierozpoznaną niszą. U nas mają okazję zaistnieć w przestrzeni miejskiej, przyciągnąć publiczność. Podobnie jest z prezentacjami nowego cyrku. To dzięki Sztuce Ulicy warszawiacy dowiadują się, że istnieją takie zespoły jak Circus Baobab czy Les Arts Sauts. Stały pozostaje jeden element: interesuje nas sztuka teatralna w jej różnorodnych przejawach w przestrzeni miejskiej. Przez te 16 lat wychował pan nowe pokolenia teatromanów... - Nie my�