W teatrze tragicznym nic nie dzieje się tu i teraz, wszystko rozgrywa się w kategoriach zawsze i wszędzie. Ale każda, nawet najbardziej ogólna, najbardziej uniwersalna prawda musi się stale potwierdzać w doświadczeniu i wrażliwości widza, w jego tu i w jego teraz.
Program przedstawienia Sofoklesowej Antygony w warszawskim Teatrze Studio wypełniają informacje o różnych formach nienawiści, przemocy, gwałtu, zbrodni wojennych oraz bardzo liczne zdjęcia wszystko to ilustrujące: Albania, Rwanda, Bośnia, Serbia, Czeczenia, Algieria. Powtórzono pomysł, na którym czternaście lat temu oparty został program publicystycznej, wręcz agitkowej Antygony Andrzeja Wajdy w Starym Teatrze krakowskim, teraz dodatkowo zaostrzony nadaną programowi formą gazety. Nie najlepsza to wstępna rekomendacja. Po lewej i prawej stronie sceny scenograf, Mihail Tchernaev ustawił szare podesty, jeden z nich kończy się wybiegiem na widownię, w głębi dwie ciemnoszare bryły w kształcie prostopadłościanów, na jednaj z nich graffiti, między nimi czarna czeluść. Równie dobrze może to być sceneria mrocznego miejskiego zakamarka, zniszczonego wojną miasta, jak i miejsca pod murami Teb. Może też to być skrawek wolnej przestrzeni wśród rumowiska ska