Na tydzień przed "generalnymi", atmosfera w teatrze staje się napięta. Ktoś ma za ciasny kostium, podest na scenie jest za wysoki i na pewno nie uda się wejść po stromych schodach dekoracji. Pojawiają się wątpliwości. Byleby tylko nie złapać anginy, byleby nie zachorowało dziecko, byleby nie zepsuł się samochód. Pierwsze przymiarki kostiumów powodują panikę u aktorek, które wyglądają "oczywiście fatalnie'' akurat w tym kolorze. Do tego peruka uwiera nieznośnie, a w butach nie da się chodzić, a co dopiero tańczyć. Reżyser cierpliwie udowadnia, że nawet nie można marzyć o lepszej sukni, a te schody i podest tuż pod sztankietem, to dziecinna zabawka dla wytrawnej aktorki (w duszy nie jest wolny od wątpliwości). Wątpliwości czyhają zewsząd. Czy rola jest dobrze poprowadzona, a drugi akt wystarczająco dramatycznie zmierza do finału. Nierzadko po niemrawo zagranej scenie krzyczy: "...Panowie trzeba by coś zagrać oprócz r
Tytuł oryginalny
Czary w "Powszechnym"
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Łódzki Nr 142